o. dr Ireneusz Klimczyk
„Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
W potocznych wyobrażeniach nieraz traktujemy Maryję nie jak człowieka, ale kogoś na kształt istoty nadprzyrodzonej. Na pewno takiemu pojmowaniu sprzyja wiele pobożnych opowiastek, poczynając od apokryfów, poprzez różnego typu legendy chrześcijańskie. Tworzą one sielankowy obraz życia Maryi. Bo w końcu, jeśli była matką Syna Bożego, to On na pewno zatroszczył się o to, żeby w życiu miała łatwiej i pousuwał wszystkie przeszkody z Jej drogi – taka myśl wydaje się przyświecać autorom tych opowieści. Jednak – choć pobożne – nie mają one nic wspólnego z prawdą. Po części chyba wynikają z niewłaściwego obrazu Pana Boga, jaki mamy, według którego Bóg powinien spełniać nasze oczekiwania, nie narzucając się zbytnio z wymaganiami. Tymczasem powinno być dokładnie odwrotnie: zdając sobie sprawę z tego, że od Boga otrzymaliśmy wszystko, mamy uznawać go za Pana i Władcę naszego życia i czynić tak, by naszą wolę i czyny dostosować do Jego woli i oczekiwań wobec nas. Co więcej, działa to zgodnie z zasadą: „Komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie”.
W tym kontekście wydaje się logiczne, że Maryja, którą podczas Zwiastowania Anioł powitał słowami: „Bądź pozdrowiona, Pełna Łaski”, i która otrzymała od Boga najwięcej ze wszystkich stworzeń, musiała również najwięcej Bogu oddać. Najwięcej – czyli całą siebie. Jeśli popatrzymy na nasze życie jako na wymianę miłości z Bogiem, to zauważymy, że w tym dialogu inicjatywa należy zawsze do Niego. To On wychodzi do nas ze swoją miłością. My mamy Jemu odpowiedzieć naszą miłością. To jest jak oddychanie: wdech – wydech, przyjmuję – oddaję.
W momencie, kiedy anioł Gabriel stanął przed Maryją, Bóg odsłonił wszystkie swoje plany i czekał. Wieki przygotowań i zmagań wiary Izraela, które prowadziły do tej chwili, wypełnią się albo zostaną przekreślone po raz drugi (Adam i Ewa) jednym ludzkim „nie”, „nie będę służył”. Można po ludzku powiedzieć, że Bóg ryzykował. Z pewnością Najwyższy musiał obdarzyć Maryję, istotę ludzką, wielką siłą, by poczuła się zdolna do poświęcenia, ale pozostawił Jej całkowitą wolność. Nie bez powodu tę wyjątkową misję Bóg powierzył Gabrielowi, którego imię tłumaczy się jako „Bóg jest moją siłą”. Gabriel pozdrawia Maryję, wzywając Ją do radości, do weselenia się, co znaczy greckie słowo „chaire”, odpowiednik hebrajskiego „pokój z tobą”. Nazywa on Maryję „pełną łaski”, później zaś wypowiada formułę: „Pan z Tobą”, która pojawia się w Piśmie Świętym, gdy człowiek ma wykonać jakieś szczególnie trudne zadanie. Wtedy posłaniec zwykle zapewnia człowieka o specjalnej pomocy Bożej, która umożliwi mu wykonanie tego zadania.
W zachowaniu Gabriela jest jakaś delikatność, może nawet onieśmielenie Boga. Spotyka się ono z niepokojem, ale i z ufną wiarą Maryi. Kiedy słyszy, że stanie się Matką Syna Bożego za sprawą Ducha Świętego, wypowiada z wiarą: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1, 38). Ciemność wiary Maryi zostaje oświecona mocą Ducha Świętego, który daje Dziewicy z Nazaretu pewność, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, że Bóg kłamać nie może.
Od Maryi – Boga Rodzicielki, uczymy się zawierzenia całego naszego życia Bogu. W Jej postawie widzimy odwagę wiary, która nie cofa się także przed tym co po ludzku niezrozumiałe. Popatrzmy na drogę wiary Maryi: narodzenie Jezusa w skrajnie ubogich warunkach, ucieczka do Egiptu, życie na obczyźnie, powrót do ojczyzny, życie ukryte w Nazarecie w dość skromnych warunkach, dorastanie Jezusa, podczas którego raczej nie była świadkiem cudownych wydarzeń (a przynajmniej nie wspominają o nich ani Ewangelie, ani wiarygodna Tradycja).
Wszystkie te doświadczenia i próby Maryja znosiła z wiarą i całkowitym zaufaniem do Boga. Dlatego Matka Boża jest wzorem wiary dla każdego chrześcijanina i dla całego Kościoła. Maryja jest błogosławiona, bo uwierzyła. Jezus mówi nam o tym w Ewangelii, na skierowane do Niego zawołanie: „Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś” (Łk 11,27). Jezus odpowiedział: „ Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je” (Łk 11,28).
W związku z tymi słowami Chrystusa, św. Augustyn w Traktacie o dziewictwie oświadcza: „Szczęście Maryi jest o wiele większe, że poczęła Jezusa Chrystusa w wierze, niż dlatego, że zrodziła Zbawiciela według ciała”. Święty Augustyn twierdzi, że więzy macierzyńskie, które Ją łączyły z Jej Boskim Synem, na nic by się Jej zdały, gdyby nie nosiła Go w swoim sercu ze szczęściem większym niż w swym łonie”.1
Przez swoje fiat na słowa Anioła duch Maryi, w tym, co ma najgłębszego, najżywotniejszego, najbardziej osobistego, wyraża pełną zgodę na słowa wysłańca Bożego, czyli na słowa samego Boga. W tym akcie żywej i kochającej wiary duch Maryi, według św. Augustyna, Jej „umysł” i Jej „serce’, dotyka Słowa Boga samego w Jego osobowej tajemnicy, albo, słowo Boga działa na Jej umysł, który całkowicie poddaje się Bożemu wpływowi. Słowo Boże zamieszkuje w umyśle Maryi i obejmuje go w posiadanie. W Liście do Efezjan czytamy: „Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach”.2
Maryja słucha słowa Bożego i zachowuje je w swoim sercu, pozwala mu zakorzenić się w sobie, zupełnie zawładnąć sobą. Maryja otrzymuje słowo Boże w mroku i ciemnościach – w non- visum. Nic nie widzi, tylko słucha i dotyka; pozwala, że prawda Jej Boga zaskakują Ją aż w najżywotniejszych głębinach Jej umysłu. Zgadza się na to, że Bóg udziela się w ciszy w sposób bardzo ukryty i tajemniczy. Wiara nie daje światła ale do niego przygotowuje.
Ona, która jest Jego Matką, uczy nas, jak nieustannie odnawiać Kościół przez miłości do Jej Syna. Prawdziwa reforma Kościoła rozpoczyna się zawsze od uważnego wsłuchiwania się w Słowo Boże, by odczytywać wolę Boga w obecnej sytuacji człowieka i świata. Zwróćmy uwagę na Jej wsłuchanie się w Słowo Boga. To dzięki Jej otwartości na Słowo Pana, Bóg wszedł w historię ludzkości.
Matka Boża jest także dla nas wzorem czynnej miłości, która wyraża się w służbie potrzebującym. Ona uczy nas prawdziwej solidarności z ludźmi ubogimi. Także przez nasze dobre czyny i serca kochające głosimy Jezusa innym. Maryja uczy nas, jak nieść Jezusa naszym siostrom i braciom. Ona spełniała swoją misję głoszenia Pana w sposób bardzo dyskretny i delikatny. Jej wiara objawiała się nie tylko przez słowa modlitwy, gdy wielbiła Boga, przypominając Jego wielkie dzieła, lecz przede wszystkim przez zwyczajną służbę. Wybrała się z pośpiechem do Elżbiety, by dzielić z nią radość i by jej usłużyć.
Trzeba więc podziwiać wiarę Maryi, widoczną choćby w wydarzeniu z Kany Galilejskiej. Jej zwrócenie się do Jezusa było ewidentnie proszeniem o cud, albowiem Maryja doskonale wiedziała, że Jezus nie ma ze sobą żadnych zapasów wina, że za rogiem nie czeka pełna tego napoju cysterna… Jej słowa: „Nie mają już wina”, świadczą o wielkim zaufaniu, a reakcja na pozornie oschłą odpowiedź Jezusa – o naprawdę ogromnej wierze. „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. W domyśle – bądźcie Jemu posłuszni, nawet, jeśli wymagałoby to wielkiego zaufania.
Zwróćmy nadto uwagę, że jeśli fiat angażuje Maryje w życie kontemplacyjne, to jednocześnie Ją angażuje w życie doczesnej służby Bogu, bo fiat żywej wiary pobudza nie tylko to, co najbardziej wewnętrzne w umyśle Maryi, ale także w Jej umyśle praktycznym. Nie ma służby pokorniejszej i absorbującej a zarazem szlachetniejszej, piękniejszej, niż służba kształtowania Bogu ciała ludzkiego, dania Bogu swego ciała i swojej krwi, oddania Mu wszystkiego, co się posiada, aby Go tym obdarować.
Być Matką Boga – to jednocześnie służba bardzo uboga, każe bowiem zaakceptować brak wszelkiego prawa nad Synem, co jest najdotkliwszym wyrzeczeniem dla serca matki. Normalnie matka ma naturalne prawa nad swym dzieckiem, prawa instynktowne, bardzo mocne i zazdrosne. Maryja, zgadzając się być Matką Boga, wyrzeka się wszelkich praw nad swym Synem. Rozumie, że stworzenie nie może mieć prawa nad swym Bogiem, i tym samym dobrowolnie wyrzeka się w duchu posiadania po ludzku i zabierania dla siebie Tego, który ma być Jej Synem.
Wynikało to nie tyle z Prawa Mojżeszowego, gdzie czytamy u Ewangelisty Łukasza: „Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu.”3 Sam dwunastoletni Jezus, kiedy został odnaleziony w świątyni, daje swojej Matce Maryi mocno do zrozumienia gdzie jest Jego miejsce: „Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: <Synu czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie>. Lecz On im odpowiedział: <Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym co należy do Mego Ojca?> Oni jednak nie zrozumieli co im powiedział.”4 „Potem poszedł z Nimi i wrócił do Nazaretu i był im poddany. A Matka Jego chował wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu”( Łk 2, 51).
Bóg oczekuje od Maryi służby wiernej służebnicy, wybranej z upodobaniem większym niż to, na które zasługiwałaby wszystkie inne dzieci ludzkie, bo chodzi tu o służbę, gdzie Ona sama w pełni ma oddać siebie bez ograniczenia, z tym wszystkim co jest Jej właściwe, co jej najbardziej Nią samą: Jej życie, Jej serce, zmysłowość, ciało i krew. Jej macierzyństwo to macierzyństwo cudowne, zależne bezpośrednio od wszechmocy Bożej. Jest macierzyństwo w pełni posłuszne woli Ojca.
Sługa jest wierny tylko pod warunkiem, ze otrzymane rozkazy spełnia doskonale, umiejętnie i nie oglądając się na zapłatę. Wiernym sługą jest ten, kto żyje w posłuszeństwie. Posłuszeństwo to pierwsza cnota sługi. Sługa, który nie jest posłuszny, przestaje być sługą. Wejdziemy w jakże wyjątkowe położenie służebnicy Pańskiej; Jej wewnętrzne, doskonałe posłuszeństwo jest spełnione zgodnie z wola Jej Boga. Tę wolę Bożą Maryja kocha ponad wszystko, poddaje się jej całkowicie, uważa ją za swoje jedyne światło i siłę.
Ojcowie Kościoła mocno kładli nacisk na to fiat posłuszeństwa, które jest Bożą antytezą Lucyferowego non serviam i aktu nieposłuszeństwa Ewy. Św. Justyn mówi: „Zrozumieliśmy, że Chrystus stał się człowiekiem przez Dziewicę, by owo nieposłuszeństwo wężowe tą samą drogą, jaką się rozpoczęło, również do końca dobiegło. Ewa bowiem jako nienaruszona poczęła słowo wężowe i zrodziła nieposłuszeństwo i śmierć. Wiarę natomiast i radość poczęła Dziewica Maryja, gdy Jej Anioł Gabriel zwiastował dobrą nowinę, że Duch Święty zstąpi na Nią i Moc Najwyższego swym cieniem Ja ogarnie. Odpowiedziała więc: „Niech mi się stanie według twego słowa”.
Posłuszeństwo służebnicy Boga realizuje się w największej prostocie, w największej pokorze, z największą spontanicznością, bez żadnej zwłoki; Maryja ma tylko jedno pragnienie: spełnić jak najdokładniej polecenie Boże, pozwolić by to polecenie spełniło się w Niej. Czyż nie jest Ona „Ziemią Bożą”.?
Pismo Święte odsłania nam tę pokorę, ujawniając Jej zaniepokojenie na głos anielskiego pozdrowienia. „Maryja tak bardzo zdała się na łaskę mając świadomość ludzkiego lęku przed czymś czego nie rozumie do końca. Jak mówi nam Ewangelia: „zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1,29). W tym niezrozumieniu pyta: „Skąd mi ta łaska, że anioł Pański przychodzi do mnie?”.
Sposób, w jaki Maryja przyjmuje służbę Bożą macierzyństwa względem swego Syna, powinien nas objaśnić co do postawy, jakiej Bóg od nas wymaga, żądając takiej lub innej usługi. Nasze fiat sługi powinno być posłuszne, wierne, wielkoduszne i realizować się w duchu ubóstwa. Inaczej nie będziemy prawdziwymi sługami; przywłaszczymy sobie Boże skarby i nie pozwolimy, by Bóg je nam przekazywał.
Bogurodzica śpiewając Bogu hymn wdzięczności Magnificat, uczy nas dobrej i wdzięcznej pamięci. Bez pamiętania o dobroci Boga i ludzi nie zrodzi się w nas wdzięczność. Gdy zapominamy o naszej osobistej historii i o historii naszego narodu, przestajemy się dobrze modlić. Tak jak modlitwa Maryi była zakorzeniona w historii narodu wybranego, tak potrzeba, byśmy przez nasze wołanie do Boga włączyli się w modlitwę wszystkich ludzi wiary.
Niewątpliwie szczytowym momentem próby dla wiary i zaufania Maryi była Golgota. Dla każdej matki śmierć dziecka jest ciosem. O ileż bardziej śmierć tak okrutna! Jednak Maryja wytrwała pod krzyżem, w ciemnościach. Wrogowie Jezusa uciekli. Tylko ten, kto kocha, potrafi pozostać na posterunku mimo ciemności.
Maryja, po złożeniu Jezusa do grobu, jako jedyna przechowała w swym sercu wiarę w to, że mówił On prawdę, gdy zapowiadał swą śmierć, ale i zmartwychwstanie. Jej wiara płynęła z faktu uważnego i pełnego miłości słuchania słów Chrystusa. Ma rację św. Paweł, gdy pisze do Rzymian, że „wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Jednak na przykładzie Maryi i uczniów widać, że można słuchać tych samych słów, a słyszeć coś innego. Gdy Jezus mówił o swej męce i zmartwychwstaniu, myśli uczniów krążyły wokół zupełnie innych rzeczywistości – mrzonek o tronach, zaszczytnych miejscach i władzy. Przez to ich uszy i serca były zamknięte na Boże słowo, które miało być dla nich umocnieniem na godzinę próby. Miało ochronić ich przed zwątpieniem. Maryja słuchała z uwagą, przyjęła je do swego serca, a w godzinie próby tamto Słowo zaowocowało wiernością i zaufaniem, które było w stanie przetrwać nawet tak potężny cios, jakim było pojmanie, niesprawiedliwy proces i okrutne ukrzyżowanie Syna.
Istnieją różne wyjaśnienia poświęcenia soboty Matce Najświętszej, ale to najbardziej rozpowszechnione w chrześcijaństwie wynikało z wielkiego znaczenia zmartwychwstania Pana naszego Jezusa Chrystusa w duchowości średniowiecznej. Otóż w sobotę poprzedzającą zmartwychwstanie jedynie Matka Boża uosabiała Kościół katolicki na całej Ziemi! I to dlatego ludzie średniowiecza w ten właśnie dzień szczególnie Ją chwalili. Ewangelie mówią nam, że po śmierci Pana naszego Jezusa Chrystusa uczniowie i święte kobiety nie wierzyli w zmartwychwstanie, mimo że nasz Pan uprzednio już im je zapowiedział. Tak więc od czasu śmierci Pana naszego na krzyżu w Wielki Piątek do niedzieli zmartwychwstania tylko Matka Boża wierzyła w Jego boskość. Tylko Ona miała doskonałą wiarę, bo jak mówi święty Paweł: „Bez zmartwychwstania daremna byłaby nasza wiara”.
Cud zwiastowania Maryi, który był momentem Wcielenia Syna Bożego, dokonał się w historii tylko raz. Codziennie jednak powtarza się cud ludzkiej woli, która poddaje się Bożemu prowadzeniu. Tak jak Maryja jesteśmy poszukiwani przez Boga i nieustannie zapraszani do udziału w dziele zbawienia. Nie ma takiego miejsca, w którym Bóg by nas nie odnalazł, nie ma takich sytuacji i układów, w których nie byłoby miejsca dla Boga. On jednak chce być obecny dzięki naszej postawie wiary, która nie składa kadzideł na ołtarzach bożków.
Jednak to bezgraniczne oddanie się Bogu i zaufanie to nie jest kwestia tylko jednej decyzji, deklaracji. To byłoby zbyt łatwe. „Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę” – pisał poeta Jerzy Liebert. Swój wybór, decyzję trwania przy Bogu, muszę codziennie potwierdzać przez decyzje i czyny, które są z tym podstawowym wyborem zgodne.
1 Por. św. Augustyn, Traktat o dziewictwie, I rozdz.3.
2 Ef 3, 17 – 19 :”Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach; abyście w miłości wkorzenieni i ugruntowani, wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, abyście zostali napełnieni całą Pełnią Bożą.”
3 Łk 2, 23
4 Łk 2, 48-50
Przeczytaj także:
Artykuły naukowe (1): O. dr Ireneusz Klimczyk „Św. Maksymilian Maria Kolbe – życie za życie”