Artykuły naukowe (1): O. dr Ireneusz Klimczyk „Św. Maksymilian Maria Kolbe – życie za życie”

Konferencja Międzynarodowa

Maryja – Matka życia

o. dr Ireneusz Klimczyk „Św. Maksymilian Maria Kolbe – życie za życie”.

WSTĘP

Na początku niniejszego przedłożenia warto sobie uświadomić, że ojciec Maksymilian ocalił nie jakiegoś człowieka wybranego z tłumu ale oddał życie za konkretną osobę. Bardzo trafnie opisuje to zdarzenie o. prof. Kijas: „Maksymilian nie zgłosił się do celi głodowej w miejsce kogoś bez twarzy, bez historii, bez przyszłości…Nie człowieka w „ogólności”, jakiegoś indywiduum z anonimowej masy. Nic z tego! Maksymilian wystąpił przed szereg, ponieważ. usłyszał głos człowieka konkretnego. Widział twarz, nie numer! Zgodził się oddać życie za człowieka, który miał imię, które to imię ówczesny system polityczny, jakim był nazizm, chciał zredukować wyłącznie do numeru; swoją historię (osobistą i rodzinną ); bogactwo życia uczuciowego (miłość do żony, dzieci, bliskich); świat pragnień na przyszłość (chciał powrócić do żony i dzieci, cieszyć się nimi i z nimi budować przyszłość). „1

Należy sobie uświadomić, że św. Maksymilian swoim wystąpieniem w obozie zagłady podkreślił godność osoby ludzkiej. „Kolbe szedł za głosem chrześcijańskiej etyki, która uczy, że każdy człowiek, niezależnie od stanu, pochodzenia, sytuacji społecznej czy duchowej, cieszy się swoją godnością. Otrzymał ją od Stwórcy, wspólnego Ojca dla wszystkich stworzeń. […] Kolbe nie stanął więc w obronie jakiejś formy człowieczeństwa, lecz ujął się za konkretną osobą. Odkrył w Gajowniczku godność człowieka i stanął w obronie tych wartości, które oprawca podważył lub systematycznie eliminował.”2 „Kolbe nawiązał z Gajowniczkiem relację godności, która przekraczała zakres czystej litości. Nie odrzucał tej ostatniej, ale owszem, przyznał jej należną jej wartość, wpierw jednak widział w tym, który płacze, człowieka i jego godność.”3

Temat niniejszego przedłożenia przybliży nam przykład życia i ofiary rodziny Kolbów oraz przybliży nam rodziny za których i przez których Maksymilian Kolbe oddał życie w Oświęcimiu. Byłoby to jednak wielkim zubożeniem aby w tym referacie nie wspomnieć o tych, którzy za wzorem św. Maksymiliana oddawali życie w obronie wiary w Boga a także poświęcali swoje życie ku czci Niepokalanej kierując się duchem św. Maksymilana.

RODZINA KOLBÓW I DĄBROWSKICH PRZYKŁADEM MIŁOŚCI I OFIARY

KOLBE

Ród Kolbów wywodzi się z Czech. W roku1840 wraz z grupą z czeskiego Bekersdorfu w okolice Zduńskiej Woli przybył przodek św. Maksymiliana – Paweł Kolbe. Za ziemi Polskiej dorastał i po latach pracy, dojrzewania ożenił się z czeską – Teresą Nisig. Jako młodzi małżonkowie prowadzili zakład tkacki. Żyli bardzo skromnie. W roku 1848 urodził się ich najstarszy syn, Jan – dziadek św. Maksymiliana. Małżonkowie mieli jeszcze dwoje dzieci – Józefa i Teresę.

Najstarszy syn Jan nie pamiętał Czech, wychowywał się już w Polsce. Jednakże kiedy dorósł, na swoją żonę wybrał także Czeszkę z rodziny tkaczy – Helenę Grajbich. Ślub zawarli w roku 1870 w Zduńskiej Woli. Jan i Helena byli bardzo pracowici i oszczędni. W roku 1871 przychodzi na świat ich pierwszy syn Juliusz – ojciec św. Maksymiliana. Po Juliuszu mieli jeszcze Teresę, Adolfa i Annę. Sam Juliusz jak i jego rodzeństwo było wychowywane w duchu całkowicie polskim. W domu akcentowano miłość do Polski.

DĄBROWSCY

Rodzina matki św. Maksymiliana od wielu pokoleń zamieszkiwała na ziemi sieradzkiej i podobnie jak rodzina Kolbów zajmowała się tkactwem. Franciszek i Anna Dąbrowscy – rodzice Marianny , mamy św. Maksymiliana, mieli własną pracownie tkacką w Zduńskiej Woli.

Terlikowski cytuje o. Leona Dyczewskiego: „Rodzina Kolbów była typową rodziną imigrantów: energiczna, zaradna, pracowita, nie bała się ryzyka, łatwo wchodziła w nowe środowiska, wciąż poszukiwała lepszych warunków życia. Rodzina Dąbrowskich była równie pracowita, ambitna i dynamiczna, bardziej stabilna, silnie związana ze swoim środowiskiem i pielęgnująca więzi rodzinne. Pod względem materialnym obydwie rodziny utrzymywały dobrą pozycję, nieco lepszą niż przeciętna wówczas rodzina tkacka. Uprawiając tkactwo raz mieszkały na wsi, raz w mieście. W życiu codziennym łączyły w sobie cechy rodziny rzemieślniczej i chłopskiej. W stosunku do rodziny chłopskiej wyróżniały się wyższymi aspiracjami w dążeniu do zapewnienia dzieciom takiej szkoły, jaka była dla nich dostępna.”4

Patrząc na losy rodziny Kolbów i Dąbrowskich widzimy pomiędzy nimi dużo podobieństwa a przede wszystkim należy podkreślić pracowitość i przykład życia dla swoich dzieci. Wielkim atutem tych rodzin była głęboka religijność. Zarówno w rodzinie Kolbów jak i Dąbrowskich, niedzielna Msza Święta była najważniejszym punktem całego dnia. Obydwie rodziny wychowywały swoje dzieci w Kulcie Najświętszej Maryi Panny. W domu Dąbrowskich, w rogu mieszkania znajdował się domowy ołtarzyk z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej. „Dziadkowie św. Maksymiliana palili przed nim lamkę olejną w środy, soboty i niedziele, a ponadto we wszystkie święta Matki Bożej”.5

Juliusz Kolbe i Marianna Dąbrowska poznali się w Zduńskiej Woli w kościele parafialnym. Po ślubie małżonkowie zamieszkali w Zduńskiej Woli przy ul. Browarnej 9. Świadkowie życia państwa Kolbów podkreślają, ze byli oni zgodnym małżeństwem. Juliusz był bardzo ustępliwy wobec żony i tak naprawdę to ona sprawowała rządy w domu. Małżonkowie codziennie chodzili do kościoła. Marianna i Juliusz zawsze mieli czas dla innych, nie troszczyli się o pieniądze i pokładali ufność w Bogu.

JULIUSZ KOLBE

Ojciec św. Maksymiliana mieszkał w Zduńskiej Woli i tam poznał swoja przyszłą żonę – Mariannę. Juliusz Kolbe był bardzo pobożny, pogodny, lubił ludzi. Nie miał nałogów, regularnie przystępował do komunii świętej, chodził co roku na pielgrzymki na Jasną Górę. We wczesnej młodości rozważał pójście do zakonu. Ostatecznie tego nie zrobił, ale wstąpił wspólnoty Trzeciego Zakonu św. Franciszka.

MARIANNA DĄBROWSKA

Matka św. Maksymiliana, Marianna, urodziła się 25 lutego 1870 r., w Zdunach. Ona jak i jej rodzeństwo, było wychowywane w duchu surowej pobożności. Bardzo lubiła chodzić do kościoła, często odmawiała różaniec, nosiła szkaplerz. Bardzo poważnie myślała o wstąpieniu do zakonu, jednakże trudny czas dla życia zakonnego, utrudnił jej podjąć decyzje. Marianna pomagała społecznie służąc jako akuszerka, rodziców zachęcała do modlitwy a nawet sama chrzciła dzieci których życie było zagrożone.

FRANCISZEK

Franciszek był pierwszym dzieckiem Marianny i Juliusza. Przychodzi na świat 25 lipca 1892 roku. Wybór imienia nie był przypadkowy ponieważ zarówno Marianna jak i Juliusz należeli do Wspólnoty Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Prawdopodobnie to w nim pokładali nadzieje, że zostanie w przyszłości kapłanem. Wstępuje do Wyższego Seminarium Duchownego OO. Franciszkanów. Wystąpił z seminarium. Osiadł na Lubelszczyźnie gdzie między innymi pracował jako nauczyciel. W listopadzie 1918 r. miał zamiar wziąć udział w obronie Lwowa, jednak z powodu otwarcia się ran nogi zmuszony był zrezygnować z zamiarów. Więzień KL Auschwitz Franciszek Kolbe (numer obozowy 127 600) Franciszek Kolbe, był także więźniem tego obozu. Aresztowany został i osadzony w obozie za działalność konspiracyjną. W archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau przechowywana jest lista transportowa więźniów przeniesionych do KL Buchenwald, dnia 23 października 1943 r. Na tej liście jest nazwisko Franciszek Kolbe. Relacje byłych więźniów także potwierdzają jego pobyt w obozie. Zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Mittelbau.

RAJMUND

Drugi ich syn Rajmund przychodzi na świat 8 stycznia 1894 roku. Rajmund miał w przyszłości zostać tkaczem i robotnikiem fabrycznym. Rajmunda uczył w pierwszych latach p. Kotowski – aptekarz, a łaciny uczył ks. Władysław Jakowski. Mając 13 lat, wraz z Franciszkiem, wstępuje do małego seminarium misyjnego we Lwowie. Wstępuje do Wyższego Seminarium Duchownego OO. Franciszkanów.

JÓZEF

Trzeci syn Kolbów, Józef, przychodzi na świat 29 stycznia 1896 roku w Łodzi. Został ochrzczony w Uroczystość Matki Bożej Gromnicznej w kościele pw. św. Krzyża w Łodzi. Za przykładem swoich braci, wstępuje do małego seminarium misyjnego we Lwowie. Oficjalnie został przyjęty 14 września 1915 roku. Ale Maksymilian o tym nie wiedział. W 1912 roku został wysłany na studia do Rzymu i m.in. przez wybuch I wojny światowej kontakt z rodziną się urwał. Listy z Polski dochodziły do niego z opóźnieniem lub wcale. Dopiero w marcu 1917 roku Marianna Kolbe napisała: „A Józio: już półtora roku nazywa się bratem. Alfons jest już przeszło pół roku po świętej profesji, jest bardzo szczęśliwy, i Bogu dzięki, zdrowy i, jak się zdaje – ducha dobrego, kocha bardzo praktyki życia zakonnego, pisze listy dla mnie bardzo pocieszające…”.

Wkrótce jednak o. Alfons stał się najbliższym współpracownikiem Maksymiliana. We wrześniu 1924 roku bracia zaczęli pracować razem przy wydawaniu „Rycerza Niepokalanej”. Alfons często przejmował od brata obowiązki redaktora naczelnego. W 1927 roku wspólnie budowali klasztor w Niepokalanowie, gdzie Alfons został m.in. rektorem Małego Seminarium Misyjnego.

W lipcu 1930 roku został przełożonym Niepokalanowa. Kilka miesięcy później, 3 grudnia, zmarł w szpitalu w Warszawie. Miał 34 lata. Maksymilian był wówczas na misjach w Japonii. Z Nagasaki napisał do matki o młodszym bracie: „Mszę św. za o. Alfonsa odprawiłem w białym kolorze, bo wypadła w sam raz na Niepokalane Poczęcie; był on już w niebie. To Niepokalana go sobie zabrała w czas nowenny do Jej święta. Można mu więc tylko pozazdrościć: dla Niepokalanej żył, cierpiał, pracował i wyniszczył się, a Ona go w okresie przygotowania do swego święta wzięła do siebie”.

WALENTY

Dnia 11 listopada 1897 roku w Pabianicach, przychodzi na świat czwarte dziecko Kolbów, Walenty. Dziecko żyło zaledwie 20 dni.

ANTONI

Antoni urodził się 19 maja 1900 roku w Pabianicach. Żył 4 lata. Matka Marianna, bardzo przeżyła śmierć syna. Mały Rajmund widział cierpienie Matki po śmierci swojego brata i być może już wtedy zrodziła się w nim wrażliwość na więzy rodzinne, co być może zaowocowało w Oświęcimiu kiedy oddał życie za ojca rodziny.

Dzieci – Franciszek, Rajmund, Józef, były wychowywane w duchu maryjnym. Marianna Kolbe często powtarzała zdanie: „Co do wychowania mych synów, to nie roszczę sobie żadnego prawa do pochwał ani do zasług, bo ja nie byłam zdolna być dobrą matką […]. Czując nieudolność swoją, prosiłam Matkę Bożą, by mnie zastąpiła”.6 Szczególnie Rajmund darzył Maryję szczególną miłością: „Jeszcze pamiętam, ze jako mały chłopiec kupiłem sobie za kilka kopiejek figurkę Niepokalanej”7. Pobożność Rajmunda jak i jego braci wynikała z przykładu życia ich rodziców.

Po wyjeździe swoich dzieci do małego seminarium misyjnego, Juliusz i Marianna podpisali dokument, w którym Juliusz zrzekł się swoich praw małżeńskich i wyraził zgodę, aby jego żona wstąpiła do klasztoru. Marianna i Juliusz bardzo się kochali ale w pewnym momencie i życia zwyciężyło pragnienie pójścia do klasztoru. Marianna w nim wytrwała. Juliusz próbował żyć przy kilku klasztorach franciszkańskich, ale ostatecznie zamieszkał samotnie w Częstochowie. Tęsknił za żoną i dziećmi.

Poświęcając się z miłości do swoich dzieci tak pisał: „Nie chcę nigdy przeszkadzać w przyszłym dobru waszym, choćbym i ja przez to wiele cierpieć musiał”.8 – ŻYCIE ZA ŻYCIE

UCIEKINIERZY Z OBOZU ZAGŁADY – AUSCHWITZ

ZYGMUNT PILAWSKI

Państwowe Muzeum Oświęcim – Brzezinka, podaje, ze uciekinierem z obozu związanego w wybiórką, podczas której wystąpił o. Kolbe, był Zygmunt Pilawski / nr obozowy 14156/ ur. 23.02.1910 w Zatorach. Z zawodu był szoferem. Z obozu zbiegł 29.07.1941 roku w godzinach popołudniowych. Został ponownie ujęty i skierowany do KL Auschwitz, gdzie zmarł 31.07.1942.

KŁOS

Do dramatycznego apelu opisanego we wstępie przez Adama Jurkiewicza doszło pod koniec lipca (nie ma precyzji co do daty – miało to być między 29 lipca a 1 sierpnia). Wówczas to jeden z więźniów, niejaki Kłos, piekarz z Warszawy wykorzystał sytuację i uciekł z obozu. Esesmani wpadli w szał. Jak zwykle w takich sytuacjach postanowili przykładnie ukarać pozostałych. Wszystkich z baraku uciekiniera trzymali na apelu cały dzień i całą noc. Wreszcie zapadła decyzja o skazaniu na śmierć dziesięciu więźniów. Śmierć tym bardziej straszliwą, że przez zagłodzenie.

Franciszek Gajowniczek, sierżant Wojska Polskiego, wtedy niewierzący, mąż i ojciec, za którego o. Maksymilian zgłosił się na śmierć, wspomina:

Z końcem lipca 1941 roku pracowałem razem z ojcem Kolbe w komandzie Landwirtschaft przy żniwach. Mniej więcej o godzinie 14.00 zaczęły grać syreny obozowe na alarm, bo jeden z więźniów, mieszkaniec 14. bloku, zbiegł z obozu. Był nim Kłos z Warszawy, piekarz z zawodu. Nie znaleziono go. Będzie wybiórka 10 więźniów na śmierć do bunkra.

FRANCISZEK GAJOWNICZEK

Franciszek Gajowniczek urodził się 15 listopada 1901 w Strachominie jako syn Jana i Marianny z Rezwów. W okresie II Rzeczypospolitej był zawodowym żołnierzem Wojska Polskiego. W 1926 był kapralem w 36 pułku piechoty. W tym roku w szeregach jednostki uczestniczył w walkach w zamachu majowym po stronie zwolenników Marszałka Piłsudskiego, w czasie których został ranny. Po wybuchu II wojny światowej w kampanii wrześniowej walczył w stopniu sierżanta w szeregach macierzystego 36 pułku piechoty Legii Akademickiej. Po kapitulacji twierdzy Modlin 28 września 1939 dostał się do niemieckiej niewoli. Zbiegł, po czym próbował przedrzeć się na Węgry. W styczniu zatrzymał się w należącym do rodziny Orawców (mieszkała tam m.in. Aniela Orawiec-Stapińska) pensjonacie Marluan w Poroninie stanowiącym punkt przerzutowy Związku Walki Zbrojnej, gdzie wkrótce został aresztowany przez Gestapo[a], a wraz z nim Helena i Bronisław Orawcowie (w wyniku starań rodziny później uwolnieni).

Został osadzony w zakopiańskim Palace, a następnie w więzieniu w Tarnowie. Od 8 września 1940 do 25 października 1944 był więźniem obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (numer obozowy 5659). W okresie trwających prac żniwnych 29 lipca 1941 zbiegł jeden z więźniów z bloku nr 14, na którym przebywał Gajowniczek. Jako represję za ucieczkę więźnia władze obozu zarządziły tzw. wybiórkę – wskazanie dziesięciu osadzonych z tego samego bloku na śmierć. Jednym z wybranych do celi głodowej został Gajowniczek. Wówczas za niego zgłosił się zakonnik franciszkański o. Maksymilian Maria Kolbe, co zaakceptował SS-Lagerführer Karl Fritzsch. Świadkiem tego zdarzenia był Michał Micherdziński.

10 października 1982 uczestniczył w kanonizacji Maksymiliana Marii Kolbego, której dokonał w Rzymie papież Jan Paweł II. Zmarł śmiercią naturalną w Brzegu. Został pochowany na cmentarzu zakonnym w Niepokalanowie.

Franciszek Gajowniczek był żonaty. Miał dwóch synów: starszego Bogdana i młodszego Janusza (według innego źródła Juliusz). Bogdan brał udział w powstaniu warszawskim, otrzymał Krzyż Walecznych. Obaj synowie ponieśli śmierć 17 stycznia 1945 w trakcie bombardowania Rawy Mazowieckiej podczas nadejścia frontu wschodniego. W latach powojennych zamieszkiwał w Brzegu.

Maksymilian przez całe swoje życie uczył się zachować wewnętrzną wolność od Maryi, którą szczególnie umiłował. Świadkowie obozowi podają, że szczególnie w bunkrze głodowym dało się słyszeć, modlitwę – rozmowę Maksymiliana z Niepokalaną. „Uderza postawa Maryi, Kobiety wolnej, i to także w rozmowie z Bogiem. Była to ważna lekcja dla Jej apostoła, św. Maksymiliana. On również pozostał człowiekiem wolnym aż do końca. Był wolny na placu obozowym i w celi śmierci. Był wolny aby powiedzieć „nie” śmierci, nieprawdzie, nienawiści, segregacji rasowej, kulturowej i każdej innej.”9 „Analizując sytuację, jaka miała miejsce w Auschwitz, należy stwierdzić, że wrogiem człowieka jest drugi człowiek. Ojciec Kolbe stanął w obronie jednego człowieka (Franciszka Gajowniczka), którego egzystencji zagroził drugi człowiek tj. komendant obozu. Taka sytuacja uczy, że mojemu życiu nie zagraża coś niekreślonego, ale ktoś konkretny, kto podobnie jak ja został powołany do życia przez Boga, kto podobnie do mnie obdarzony został przez tego samego Boga różnymi darami, wezwany do osiągnięcia tej samej doskonałości, czyli wspólnoty z Bogiem. 10

Oto rozmowa wolnego człowieka z człowiekiem zniewolonym:

– Chcę pójść na śmierć za tego ojca rodziny!

– Kim jesteś?

– Jestem księdzem katolickim.

– Dlaczego to czynisz?

– Ten ojciec bardziej jest potrzebny dla swej rodziny, niż moje sterane wiekiem i pracą życie.

– Zgadzam się.

Tym duchem wolności i duchem miłości do Boga i Niepokalanej zaszczepił swoich współbraci, którzy poświęcali swoje życie w obronie rodzin.

BRAT ZENON ŻEBROWSKI

Władysław Żebrowski, w Japonii znany jako Brat Zeno (ur. ok. 1898 w Surowem k. Myszyńca, zm. 24 kwietnia 1982 w Tokio) – misjonarz, franciszkanin konwentualny.

Pochodził z rodziny chłopskiej. W 1924 pracował w Przasnyszu w fabryczce żydowskiej. Podczas uroczystości odpustowych w Rostkowie, po kazaniu wygłoszonym przez ojca pasjonistę zainteresował się życiem zakonnym. Przebywał jeszcze krótko w Płocku i Warszawie. W 1925 wstąpił do zakonu franciszkanów w Grodnie przybierając imię Zenon. Uczestniczył w wydawaniu „Rycerza Niepokalanej”, kierował budową klasztoru w Niepokalanowie.

W 1930 wraz z Maksymilianem Kolbem wyjechał na misje do Japonii. Współpracował w tworzeniu misji katolickiej w Nagasaki. Po zakończeniu II wojny światowej zajął się organizowaniem sierocińców dla japońskich dzieci i zakładaniem osiedli dla bezdomnych. Cieszył się ogromnym zaufaniem i szacunkiem Japończyków (nazywany był przez nich bratem Zeno od jap. słowa zennō – wszechmocny).

Wielu Japończyków dobrze pamięta działalność br. Zeno, który przeżył w Nagasaki wybuch bomby atomowej w sierpniu 1945 r. i po wojnie, wraz z innymi polskimi franciszkanami, zajął się pomaganiem najbardziej potrzebującym.

Miał łatwość rozmawiania z ludźmi, potrafił wspierać ich na duchu i niósł im pomoc materialną, czym zyskał ogromną sympatię ludzi i zainteresowanie japońskiej prasy. W stolicy dotarł do działającego na terenie obecnego parku Sumida slumsu zwanego Miastem Mrówek, gdzie niósł pomoc żywnościową szczególnie dzieciom i najsłabszym. W 1950 r. spotkał młodą japońską chrześcijankę Satoko Kitaharę, którą zaprowadził do Miasta Mrówek. Elżbieta Satoko, córka profesora uniwersytetu, zamieszkała z ludźmi w slumsach i całkowicie oddała się służeniu im pomocą. Zajmowała się przede wszystkim dziećmi. Zyskała miano Marii Miasta Mrówek. Z powodu wycieńczenia i choroby odeszła do Pana w Mieście Mrówek 23 stycznia 1958 r. w wieku zaledwie 28 lat. Wraz z bratem Zeno stała się symbolem powojennej pomocy ludziom najbiedniejszym i opuszczonym”.

W 1962 r. brat Zeno nabył grunt k. Hiroszimy i z pomocą żołnierzy i studentów wybudował zakład dla niedorozwiniętych dzieci. Mimo choroby brat znajdował siły, by nieść pomoc najuboższym.

Zmarł 24 kwietnia 1982 r. w szpitalu w Tokio w wieku 84 lat. W pogrzebie uczestniczyły tłumy Japończyków.

…………………………………………………………………………………………………

BIBLIOGRAFIA:

Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma cz. I, WOF Niepokalanów, 2007.

Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma cz. II, WOF Niepokalanów, 2008.

Tomasz P. Terlikowski, Maksymilian M. Kolbe – biografia świętego męczennika, Kraków 2017.

o. Paulin Sotowski, Opowieść o św. Maksymilianie, WOF Niepokalanów 2011.

Zdzisław J. Kijas, Życie jako dojrzewanie świętości – Maksymiliana Maria Kolbe, Bratni Zew, Kraków 2019.

Kardynał Stefan Wyszyński, Nie gaście ducha Ojca Maksymiliana, WOF Niepokalanów 1996.

Joachim Roman Bar, Śmierć o. Maksymiliana Kolbe w świetle prawa kanonicznego, w: Prawo Kanoniczne: kwartalnik Prawno – historyczny 11/3-4, 81 -154.

Kamil Nadolski, Życie za życie,…..

Mariusz Sztaba, Wartość i świętość ludzkiego życia, Niedziela….

1 Z. Kijas, Życie jako dojrzewanie świętości – Maksymilian Maria Kolbe, Kraków 2019, ss. 226-227.

2 Tamże, s.227.

3 Tamże s.228.

4 L. Dyczewski, Źródła wielkości, Niepokalanów – Lublin 2011, s.12.

5 P. Sotowski, Opowieść o św. Maksymilianie, Niepokalanów 2011, s. 14.

6 L. Dyczewski, Źródła wielkości, s. 37.

7 M.M. Kolbe, Jak zaczęła się Milicja Niepokalanej, [w] Pisma, cz. II, Niepokalanów 2008, par.1105,s.559.

8 L. Dyczewski, Źródła wielkości, s. 103.

9 Z. Kijas, Życie jako dojrzewanie świętości – Maksymilian Maria Kolbe, Kraków 2019, ss. 237-238.

10 Tamże, ss. 244-245.